piątek, 27 marca 2015

O serii Assassin's Creed słów kilka, czyli dlaczego uważam, że Victory będzie dobrą grą

Już na wstępie powiem, że gry z serii Assassin's Creed od początku przypadły mi do gustu. Osadzona w realiach historycznych opowieść, zmieniający się w kolejnych częściach klimat, epoka oraz świetny system parkourowy wystarczyły, bym kupił i zagrał we wszystko, co Ubi wypuściło do tej pory pod szyldem AC na wszystkie duże platformy. W zeszłym roku zaliczyłem na PS3 Assassin's Creed: Rogue. O tej grze napiszę jednak osobny artykuł, gdyż zauważyłem panujący wśród recenzentów trend na mieszanie jej z błotem. Uważam, że pomimo mniejszego budżetu i praktycznie nieżywego marketingu, Rogue potrafi samo się obronić, a umieszczanie go wśród największych rozczarowań minionego roku jest po prostu nie na miejscu, tym bardziej, jeśli wcześniej dana osoba wychwalała pod niebiosa FarCry 4.

 Asasyny to typowy przykład odcinania kuponów, zgadzam się z tym w zupełności, jednak każda kolejna część prezentuje poziom przynajmniej wart swojej ceny. Zaczęliśmy od niezłego, jednak osłabionego monotonią ACI. Dwa lata później wszystkich zachwyciła kolejna część serii. Rok później światło dzienne ujrzał lepszy od dwójki pod niemal każdym względem Brotherhood. Faktycznie, nie zaobserwowaliśmy wielkich zmian w rozgrywce, ale prawdę mówiąc, nikt ich nie oczekiwał. Revelations, mimo ciekawszej historii znużyło już co poniektórych. Miasto było piękne, jednak nieco mniejsze, a sam asortyment Ezia uległ zmniejszeniu. Było jednak jasne, że Ubi szykuje nam zupełnie nowego bohatera, okres historyczny i silnik w kolejnej odsłonie serii. ACIII, mimo całkiem niezłej historii, został okrzyknięty ogromnym rozczarowaniem. Głównym powodem takiego stanu rzeczy były wszechobecne bugi, które bardzo często dawały o sobie znać podczas rozgrywki. Nie wszystkim do gustu przypadł też bohater oraz nowy okres historyczny. Nagle okazało się, że narzekający do tej pory na Ezia fani chcą powrotu do starej, sprawdzonej formuły Kolejna odsłona serii, Black Flag, zdobyła serca recenzentów z pomocą nowego bohatera oraz udoskonalonej mechaniki walki morskiej. Dla części fanów karaibskie klimaty były za dużym odejściem od pierwotnego konceptu, przez co postawili oni na serii spory krzyżyk. Ubisoft postanowił kuć żelazo, póki gorące, wydając równolegle dwie kolejne odsłony. Rogue, pierwotnie na PS3 i Xboxa 360 oraz next-genowe Unity. Bardzo szybko okazało się, że najnowocześniejsza, stworzona na nowym silniku, odsłona cierpi na podobne problemy, które kilka lat wcześniej miał już Assassin's Creed III. Natomiast Rogue, to takie Black Flag w wersji 2.5 bez przesadnych zmian i innowacji, jednak bardzo dobrze rozwijające elementy, które już w poprzedniej części były świetne.

Jak ma się do tego zapowiedziana, dziejąca się w wiktoriańskim Londynie, ósma już część serii? Przede wszystkim, ponownie mamy tu do czynienia z pewnym schematem. ACI było pierwszą próbą nowego silnika, AC II dobrą, pozbawioną problemów pierwowzoru produkcją. ACIII niedługo po premierze doprowadzało graczy do szewskiej pasji, ACBF okazało się być jedną z lepszych gier ostatnich lat. Teraz po raz kolejny przesiadamy się na nowy silnik wraz z nie do końca udanym Unity, może to jednak oznaczać, że w przyszłym roku dostaniemy świetny produkt na miarę kolejnego milowego kroku w historii marki. Mam przynajmniej nadzieję, że tak się stanie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz