środa, 1 października 2014

Recenzja Uncharted: Drake's Fortune

Naughty Dog to studio, o którym słyszał chyba każdy posiadacz PlayStation. Tego samego nie można powiedzieć o dumnych właścicielach xboxów i pecetów. Ja sam, zaliczając się jeszcze niedawno do tej drugiej grupy, nie miałem zielonego pojęcia o dokonaniach ND, a o tytułach wydawanych przez nie na konsole Sony wolałem wiedzieć tak mało, jak to tylko było możliwe (bo po co sobie zęby ostrzyć na grę, w którą i tak się nie zagra, prawda?).
Teraz mogę wreszcie przyjrzeć się produkcjom, które przez lata zgarniały najlepsze branżowe nagrody. Na pierwszy ogień poszła seria Uncharted, a konkretniej część pierwsza o podtytule „Drake's Fortune”.

Nathan Drake, główny bohater, archeolog i gość, który do każdej sytuacji jest w stanie dostosować zabawny komentarz. To właśnie ten młody, przystojny i posiadający ogromny talent do pakowania się w kłopoty facet będzie starał się przez kilkanaście godzin udowodnić nam, że głównym bohaterem Tomb Raiderów mógłby być mężczyzna. Podobieństw do gier z Larą Croft jest tu co niemiara, jednak Uncharted stara się, i skutecznie buduje własny styl, nieco podobny do starszych filmów podróżniczych, jak na przykład kultowej „Kopalni króla Salomona”. Samego Drake'a poznajemy w dość ciekawych okolicznościach. Główny bohater wydobył z dna oceanicznego trumnę swojego dalekiego przodka, sir Francisa Drake'a (który swoją drogą jest postacią historyczną). Na miejscu okazuje się jednak, że w jej wnętrzu pochowany został jedynie dziennik słynnego podróżnika, a żeby tego było mało, notatki w nim zawarte mogą doprowadzić znalazcę do legendarnego El Dorado. Nie bacząc na rysujące się przed nim przeciwności losu, młody archeolog wyrusza śladami swego przodka w poszukiwaniu mitycznego złota Azteków. Zanim jednak postawi nogę na lądzie, jego łódź zostaje zaatakowana przez piratów. Czas zatem odłożyć księgę i sięgnąć po drugi przedmiot bez którego archeolog nie może się obyć, czyli pistolet.

Typowy archeolog przy pracy
Mechanika walki w Uncharted to taki dobry klon tych najlepszych produkcji TPS. Drake klei się do osłon, przeskakuje pomiędzy nimi, strzela z ukrycia i tak dalej. Cała mechanika sprawdza się tu bardzo dobrze i od samego początku, aż do końca gry nie rzucają się w oczy żadne niedoróbki. Walka daje sporo satysfakcji, a wrogowie na wyższych poziomach trudności radzą sobie całkiem nieźle, mimo że zupełnie nie potrafią poradzić sobie z granatami. Drake korzysta z szerokiej gamy uzbrojenia w większości odebranej swoim martwym przeciwnikom. Mamy tu karabin snajperski, kilka rodzajów pistoletów, uzi, karabiny maszynowe, strzelby, a nawet potężny granatnik, który to pozwala jednym strzałem wyeliminować grupę wrogów. Nathan może przenosić jednocześnie po jednej lekkiej broni lekkiej i ciężkiej, przez co bardzo często będziemy strzelać z tego, co akurat wpadnie nam w ręce. To rozwiązanie sprawdza się w grze znakomicie, gdyż różne rodzaje broni rozrzucono w taki sposób, by gracz mógł za każdym razem sięgnąć po w ulubioną pukawkę, testując przy tym całą resztę. Jeśli coś wypada w tym systemie słabiej, to na pewno są to granaty, których siła rażenia jest tak mała, że aby uniknąć śmieci wystarczy oddalić się na 2-3 metry. Sam Drake, nie wiedzieć czemu, nie jest w stanie skutecznie bronić się za osłoną przed przeciwnikami zachodzącymi go z tyłu, a to dlatego, że strzelając do nich wstaje całkowicie się przy tym odsłaniając. Co prawda, jest możliwość strzelania na oślep, ale działa to jedynie na nieszczęśników stojących pół metra od nas. Same osłony ulegają zniszczeniu, przez co bardzo często gra zmusza nas do zmiany naszego położenia i przeanalizowania taktyki. 

Więcej typowego archeologa
Drugim ważnym elementem gry są oczywiście sekwencje logiczno-zręcznościowe w stylu starych dobrych Tomb Raiderów. Drake wspina się (jak na archeologa przystało) znakomicie, przez co nie straszne mu strome ściany, gzymsy, czy belki. Uncharted jako platformówka sprawdza się nieźle. Kamera ustawia się bardzo dobrze i stosownie do sytuacji na ekranie. Intuicyjne sterowanie sprawia, że sterowanie bohaterem jest przyjemne i bardzo rzadko zdarzy się nam skok w nieprzewidzianym przez nas kierunku. Same sekwencje platformowe nie nużą, a checkpointy rozstawiono w sposób, który nie wzbudza irytacji. Brak tu charakterystycznych i mocno przekombinowanych maszynerii rodem z Tomb Raidera (zawsze się zastanawiałem jak oni otwierali te świątynie, skoro wymagało to aż takiej zręczności). Tutaj wspinaczka jest sensowna, lokacje bardziej wiarygodne, a sam system przyjemny. Same zagadki logiczne wiążą się najczęściej z zawartymi w dzienniku Francisa Drake'a wskazówkami. Szczególnie w pamięć zapadł mi podziemny tor przeszkód w którym kafle z rzymskimi cyframi na podłodze wskazywały drogę do kolejnych ścieżek. Tylko dzięki dziennikowi gracz wiedział, które z nich zaprowadzą go do celu, a które na dno przepaści. Zagadki są zwykle dość proste i jest ich stosunkowo niewiele, jednak dobrze sprawdzają się jako odskocznia od walki i wspinaczki. 


Sama mechanika to nie wszystko. Wątek fabularny przedstawiony w grze naprawdę daje radę. Postacie są ciekawe, bohaterowie, mimo charakterystycznego dla tego gatunku filmów podziału na dobrych i złych są ciekawi, a sama intryga zabiera gracza do wielu świetnie zaprojektowanych lokacji. Jak przystało na dobrą podróżniczą historię, mamy tu przedni humor, kilka niezłych zwrotów akcji i bardzo przewidywalny finał, jednak wszystko to nie pozostawia poczucia niedosytu i pozwala świetnie się bawić przez długie godziny. Scenariusz prowadzony jest jednak dość nierówno, przez co w kilku początkowych rozdziałach nieco wieje nudą, później jednak powracają bohaterowie i animowane cutscenki, czyli siła napędowa całej historii. Aktorzy głosowi wykonali doskonałą robotę, szczególne brawa należą się Nolanowi Northowi (odtwórca roli Desmonda z Assassin's Creed) za rolę Drake'a. Niestety, w grze nie uświadczymy polskiej lokalizacji, nawet kinowej. 

Jako postać, Drake daje radę

Graficznie Uncharted prezentuje się znakomicie. Ręcznie malowane tekstury i świetna gra świateł sprawiają, że nawet dzisiaj wygląda to wszystko bardzo dobrze na nie najmłodszej przecież konsoli. Jak na dobry tytuł ekskluzywny przystało, gra korzysta najlepiej z mocnych stron PlayStation 3, przez co każda lokacja ma swój niepowtarzalny klimat, a w samej rozgrywce nie zauważymy spadków płynności. 


Gra ma oczywiście kilka problemów. Sterowanie wszelkiego rodzaju pojazdami bywa irytujące, razi liniowość i często wąskie, zamknięte lokacje oraz brak jakichkolwiek możliwości rozwijania bohatera, broni i tak dalej. Mimo wszystko, jako pojedyncza historia Uncharted sprawdza się nieźle, szkoda tylko, że polski wydawca gry nie zdecydował się na tłumaczenie. Podsumowując, mogę z czystym sumieniem polecić Drake's Fortune wszystkim posiadaczom PlayStation 3. W tą grę naprawdę warto zagrać i jeśli jeszcze tego nie zrobiliście, to teraz można ją dostać za około 30 zł. To niewielka cena biorąc pod uwagę klasę tytułu.

Plusy:
+ historia w stylu starych dobrych filmów podróżniczych
+ ciekawi bohaterowie
+ humor
+ świetna mechanika strzelania

Minusy
- nierówny scenariusz
- brak polskiej wersji językowej
- kilka dziwnych rozwiązań gameplayowych
- niezwykle liniowa

Ocena:
8/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz