piątek, 10 kwietnia 2015

EA Sports UFC (PS4) - Recenzja

10 kwietnia to data szczególna dla każdego polskiego fana mieszanych sztuk walki. Dzisiaj, dzień przed premierową galą Ultimate Fighting Championship w naszym kraju, rozpocznie się oficjalne ważenie zawodników. Gala Cro Cop vs Gonzaga 2 Fight Night Kraków to dobra okazja, by przyjrzeć się najnowszej produkcji EA Sports na licencji UFC.




This is the moment UFC fans around the world have been waiting for...

Pierwsze podejście do sportów walki, EA zaliczyło już przy okazji bardzo dobrej bokserskiej serii Fight Night. Później były jakieś nieśmiałe próby negocjacji z UFC, ale ostatecznie szefowie Elektroników nie zdecydowali się na nawiązanie współpracy. Powodem były oczywiście pieniądze, a raczej mocne przekonanie EA o tym, że gra bazująca na MMA wcale nie musi się sprzedać. Wbrew wszelkim przewidywaniom Elektroników Stany Zjednoczone praktycznie oszalały na punkcie mieszanych sportów walki, a licencja UFC stała się łakomym kąskiem w branży elektronicznej rozrywki. Tematem zainteresowało się THQ, które okazało się być również pierwszym wydawcą nowej gry korzystającej z licencji największej światowej federacji MMA. Seria UFC Undisputed, wydana na konsole Xbox 360 i Playstation 3, bardzo szybko ugruntowała sobie pozycję na rynku, czym oczywiście zwróciło uwagę największego światowego wydawcy gier sportowych EA SPORTS. Niestety, najlepsze licencje były już w rękach THQ, a samo EA musiało usiąść do negocjacji z mniej znanymi federacjami, jak Strikeforce czy Mystic. Sama gra okazała się bardzo przyjemną alternatywą dla UFC: Undisputed, w gruncie rzeczy dzięki bardziej przystępnemu i zręcznościowemu systemowi walki, który w dużej mierze oparty był na sprawdzonych i nieco podrasowanych na potrzeby nowej dyscypliny mechanikach z Fight Night. Szybko stało się jasne, że Elektronicy muszą po raz kolejny usiąść do rozmów z UFC. Tak się stało, a efektem tego jest pierwsza, duża i wydana w całości na nowe konsole gra EA Sports UFC.

Iiiiiiit's time!

Wszyscy posiadacze Xboxa 360 oraz PS3, którzy ostrzyli sobie zęby na ten tytuł, mogą być jednak rozczarowani. EA UFC wydane zostało jedynie na nowe konsole, co ostatecznie wyszło grze na plus. Już na wstępie mogę powiedzieć, że od strony wizualnej tytuł ten prezentuje się znakomicie, a wrzucane na Youtube filmiki z rozgrywki z wyłączonymi paskami staminy można by spokojnie pomylić z prawdziwą walką. Twarze zawodników, pot na ich skórze, a nawet powoli otwierające się rany i rozcięcia, to wszystko wygląda znakomicie i bardzo rzadko, i prawie nigdy nie spada poniżej 30 klatek na sekundę. Tutaj twórcom należą się brawa za optymalizację, bo gra w wersji na PS4 spisuje się na medal. Doskonale wyglądają też wszelkiego rodzaju animacje. Kopnięcia, przewrócenia, ciosy pięściami, łokciami, kolanem bolą niemal od samego patrzenia na ekran, a to dla gry o takiej tematyce zawsze jest wielki plus.

Five runds for the undisputed UFC championship of the world!

EA UFC to pierwsza gra o MMA, w której możemy
powalczyć kobietami. Czekam na wagę słomkową!
EA Sports od lat udowadnia, że gdy chce dobrze wykorzystać licencję, to zdecydowanie potrafi. Nigdy nie było tak wiarygodnej w odbiorze gry UFC, a twórcy gry postarali się nawet o wirtualne odpowiedniki prawdziwych ring girls! Dodajmy do tego zapowiadającego pojedynki Bruca Buffera oraz prezydenta organizacji Danę White'a wraz z komentarzem Joe Rogana i Mike'a Goldberga, a otrzymamy bilet na wirtualną galę na własnej konsoli! Główną kampanię gry zaczynamy nawet jako uczestnik prowadzonego przez UFC i telewizję FOX reality show, Ultimate Fighter. Niestety, ogranicza się to jedynie do swego rodzaju samouczka, a sam wątek rywalizacji pomiędzy zawodnikami można było stworzyć na wzór tego znanego z Fight Night Champions. Brak wielu potrzebnych rozwiązań jest niestety główną bolączką EA UFC, jednak o tym za chwilę.

Introducting first! Fighting out of the blue corner!

Nieważne, jak świetnie odwzorowane jest show, nic jednak nie będzie znaczyć bez swoich głównych aktorów. EA SPORTS UFC daje nam do dyspozycji wszystkie znane z UFC kategorie wagowe. No, w zasadzie dawało, bo w międzyczasie powstała zupełnie nowa, kobieca dywizja słomkowa, której w grze, póki co, brak. Sama liczba zawodników od dnia premiery uległa jednak zmianie, gdyż EA co kilka miesięcy wzbogacało grę darmowym patchem z nowymi zawodnikami. Niestety, ostatnia aktualizacja nr 9 zapowiedziana została jako ostatnia. Trochę szkoda, tym bardziej, że kobieca dywizja kogucia składa się jedynie z 9 zawodniczek, a kategoria słomkowa wciąż do tej pory w grze się nie pojawiła. Polacy mogą żałować podwójnie, gdyż to właśnie w strawweight mistrzynią UFC, jest olsztynianka Joanna Jędrzejczyk. Jeśli chodzi o kategorie męskie, to jest nieźle. Tu i ówdzie brakuje kilku zawodników. Widać to bardzo dobrze na przykładzie naszej gali w Krakowie, w której żadna z dwóch walk wieczoru nie ma swojego przedstawiciela w grze. Mam jednak cichą nadzieję, że jeśli nie w darmowym patchu, to EA zdecyduje się na dodanie kilku zawodników lub całej kobiecej dywizji w formie płatnego DLC. Jeśli tak się stanie, a cena będzie rozsądna, to dodatek na pewno kupię. EA postarało się przy kreowaniu zawodników. Każdy fighter posiada odpowiedni styl walki, unikalną pozycje w stójce oraz bardzo często charakterystyczne animacje przy wejściu na ring.
Szkoda tylko, że ewidentnie ugrzeczniono niektóre często napięte relacje pomiędzy zawodnikami, przez co wszyscy zachowują się tu w duchu fair play. Ronda Rousey i Miesha Tate, przybijające rękawice przed walką, to coś, czego poza EA SPORTS UFC raczej nie zobaczymy.

A Mixed Martial Artist with the professional record of...


Cain nigdy jeszcze nie wyglądał tak dobrze... Bez urazy :)
Z racji tego, że nigdy nie da się stworzyć w grze wszystkich zawodników, mamy tu oczywiście system pozwalający na wykreowanie własnego fightera i to nie tylko do trybu kariery. Niestety, nie dość, że nie pozwala on na stworzenie więcej niż 10 zawodników na jednym koncie gracza, to jeszcze same opcje kreacji są wręcz śmiesznie ograniczone. O tworzeniu kobiet w ogóle możemy zapomnieć. Opcji jest tak mało, że aby stworzyć w miarę podobną postać musimy korzystać z importu twarzy. Niestety, gra i w tym wypadku radzi sobie średnio, a wykreowani zawodnicy mogą wyglądać świetnie lub całkowicie nie przypominać prawdziwych postaci. Na dodatek, strasznie to wszystko zbugowane, a po stworzeniu 10 zawodników bardzo często nie będziemy mogli usunąć żadnego z nich. Gracze niejednokrotnie zwracali na to EA uwagę, ale do tej pory nic w tej kwestii nie zostało naprawione. W oczy niezwykle rzuca się też brak interesujących trybów gry. Kampania jest nudna i pozbawiona wyrazu, a do tego powtarzalna do bólu. Oprócz niej mamy tu oczywiście trening oraz szybki mecz. Jest też gra sieciowa, i muszę przyznać, że to jedyny wart polecenia tryb, jednak sam w sobie też wybitny nie jest. Mamy tu do dyspozycji znany z FIFY system sezonów, z tym, że tutaj zamiast do kolejnych lig awansujemy na kolejne kolory pasów. Szkoda, że twórcy nie dali nam możliwości prowadzenia w kampanii prawdziwych zawodników, co z pewnością byłoby znacznie ciekawsze, niż to, co ostatecznie znalazło się w grze. Na początku tworzymy swoją własną postać, wybieramy styl walki oraz kategorie wagową. Później bierzemy udział w Ultimate Fighterze, który ogranicza się do kilku walk, po których podpisujemy wreszcie kontrakt z UFC. Kariera to po prostu kolejne pojedynki, w których kształtujemy swój rekord, by w końcu dostać szanse walki o pas mistrzowski. Szkoda tylko, że gra absolutnie nie zwraca uwagi na styl, w jakim dochodzimy do zwycięstwa, a gdy tylko nasza postać okrzepnie na tyle, by spotkać się w ringu z tymi prawdziwymi (a nie wygenerowanymi na potrzeby kariery przez grę) zawodnikami okazuje się, że część z nich zdążyła już zakończyć karierę. Gra nie przewiduje też możliwości zmiany kategorii wagowej, co jeszcze bardziej ogranicza potwornie powtarzalną mechanikę. O ile same walki, już pomimo faktu, że w większości toczone z wygenerowanymi zawodnikami, potrafią być ciekawe, to już system treningowy polegający na zaliczaniu losowych zadań potrafi mocno zirytować. A wystarczyłoby dać graczowi możliwość wyboru tego, co chce sobie odświeżyć przed walką.

One win, one loss and one draw

Na szczęście grę ratuje bardzo dobra mechanika walki, która oparta jest na wyczerpujących się paskach staminy. Wspomniana energia zawodników potrzebna jest do blokowania, poruszania się i oczywiście atakowania, a gdy tylko spada do zera, nasz fighter może zostać ogłuszony lub znokautowany nawet jednym ciosem. Na dodatek, owa stamina działa w podobny sposób, jak ta znana z serii FIFA i uzależniona jest nie tylko od indywidualnych statystyk zawodnika, ale i sposobu w jaki szafujemy jego siłami. Im bardziej zmęczony, tym łatwiej go znokautować, poddać czy udusić, nie działa też blokowanie. Mechanika walki na ziemi zrealizowana została poprawnie, jednak same poddania i duszenia przedstawione zostały w formie mini gry, w której atakujący stara się uniemożliwić broniącemu dotarcie swoim kolorem do jednego z końców 4 pól wyświetlonych na ekranie. Brzmi to wszystko tajemniczo, ale jest piekielnie proste i niestety czyni ju-jitsu praktycznie bezużytecznym przeciwko graczom z minimalnym pojęciem o grze. Starcia z komputerem to już zupełnie inna sprawa i, o ile, w stójce stara się on wykorzystywać mocne strony poszczególnych fighterów, tak na ziemi czeka grzecznie, aż go udusimy. W grze jest niewielu zawodników, których ciężko poddać, a walki z nimi należą do najciekawszych. Mam nadzieje, że EA na potrzeby nowej gry wymyśli coś lepszego, bo ten system zdecydowanie się nie sprawdził. Bardzo dziwne zdarzają się również werdykty sędziowskie. Gra uwielbia powalenia i czasem ich liczbę premiuje nad knockdowny, co jest kompletną bzdurą. Pamiętam sytuację, której celowo nie kończyłem leżącego 7 razy na deskach przeciwnika będąc ciekawym ile wytrzyma, a sędziowie zaserwowali mi zwycięstwo przez niejednogłośną decyzję. Nie będę jednak narzekał, bo zdarzyło mi się w grze wieloosobowej wygrać walki w sytuacjach, w których, to mój przeciwnik był stroną dominującą.

And the winner by splitt decision...

Czy EA SPORTS UFC wychodzi ze swojej pierwszej walki zwycięsko? Tak, ale w stylu średnim, nawet jak na debiutanta. Gra jest dobra i dostarczyła mi wielu godzin świetnej rozgrywki, jednak niewykorzystany potencjał widać było na każdym kroku. Teraz mogę z pełną stanowczością polecić te grę wszystkim fanom UFC. Jeśli jednak EA nie poprawi się przy kolejnej grze serii, nowa marka może zaliczyć pierwszą porażkę. Póki co jednak, winner by splitt decision!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz