środa, 25 marca 2015

Sięgając Gwiazd 1# - Mass Effect


Kilka dni temu na naszym niebie mogliśmy obserwować zaćmienie słońca. Tego typu wydarzenia to zawsze dobry powód, by pomyśleć nad ogromem otaczającego nas wszechświata i marginalnej roli, jaką w nim odgrywamy. Teraz, gdy na Ziemi udało nam się odkryć prawie wszystko, to właśnie w gwiazdach szukamy celu naszego istnienia. W takich chwilach zastanawiam się, czy nasze wyobrażenia o kosmosie i jego ewentualnych mieszkańcach są choć częściowo zgodne z prawdą. Przedstawiam Wam pierwszy odcinek nowego cyklu "Sięgając gwiazd", w którym wymienię i omówię dokładnie moje ulubione kosmiczne uniwersa przedstawione w grach i nie tylko. Na pierwszy ogień pójdzie seria najbliższa mojemu sercu - Mass Effect.

(Artykuł nie zawiera spoilerów)



Komandor Shepard
W 2148 roku ludzkość odnajduje na Marsie ruiny starożytnego kompleksu badawczego. Bardzo szybko staje się jasne, że tajemniczy ośrodek służył pradawnej rasie podróżującej po galaktyce do obserwacji pierwszych przedstawicieli naszego gatunku. Niedługo później dochodzi do kolejnego wielkiego odkrycia. Grupa naukowców odkrywa bowiem, że jeden z księżyców Plutona to spowita lodem ogromna maszyna niewiadomego pochodzenia. Badając znalezioną na Marsie technologię, ludzkość poznaje przeznaczenie owej maszyny. Naukowcy są niemal przekonani, że mają do czynienia z przekaźnikiem masy służącym rasie Protean (bo taką nazwą ochrzczono ową starożytną cywilizację) do podróży międzygwiezdnych. Grupa kobiet i mężczyzn pod dowództwem Johna Grissoma decyduje się wykonać pierwszy skok przez przekaźnik. Drużyna Grissoma dociera do trzech nieznanych układów planetarnych, po czym bezpiecznie wraca na Ziemię. Staje się jasne, że kolejnym celem Ziemian powinna być kolonizacja innych planet odkrytych układów. Koszty tych przedsięwzięć okazują się jednak zbyt wysokie dla poszczególnych państw. Grupa najbogatszych ziemskich mocarstw tworzy Przymierze Systemów, które od tej pory staje się odpowiedzialne za kolonizację kosmosu i obronę interesów ludzkości. W międzyczasie, podczas katastrofy transportowca nad Singapurem, dochodzi do skażenia populacji nowo odkrytym pierwiastkiem zero. Około 30 procent narażonych na działanie pierwiastka dzieci wykazuje niewielkie zdolności telekinetyczne. Ludzkość rozszerza swoje terytorium aktywując kolejne przekaźniki masy. Przymierze Systemów rozpoczyna budowę stacji Arcturus, która z czasem stanie się siedzibą nowego parlamentu. Firma Conatix prowadzi badania nad napromieniowanymi w Singapurze dziećmi. Część zakażonych uczy się wykorzystywać swoje umiejętność telekinetyczne, rodzi się wtedy biotyka. W 2157 roku grupa statków Przymierza podczas aktywacji nowo odkrytego przekaźnika masy zostaje zaatakowana przez obcych. Rasa Turian ściga uciekające ludzkie jednostki aż do kolonii Shanxi, jednak kilku statkom udaje się uciec do Układu Słonecznego. Ludzkość podejrzewa, że owa tajemnicza rasa obcych to nikt inny, jak Proteanie. Przymierze wysyła w przestrzeń kontrolowaną przez wroga sondy badawcze uzbrojone w potężny ładunek nuklearny, który ma uniemożliwić obcym badanie ziemskiej technologii. W tym czasie Turianie rozpoczynają oblężenie kolonii na Shanxi. Generał Williams po wielu dniach ciężkich walk poddaje garnizon. Turiańscy dowódcy przekonani o tym, że pokonali trzon sił ludzi zostają wyparci z planety przez Drugą Flotę pod przewodnictwem admirał Konstantine Drascher. Obie rasy rozpoczynają mobilizację przed wojną na pełną skalę, jednak interwencja Rady Cytadeli zapobiega rozlewowi krwi. Kosmiczna rada, w której skład wchodzą trzy dominujące w przestrzeni gatunki, nawiązuje kontakt z ludzkością i zaprasza jej przedstawicieli do swojej siedziby na ogromnej stacji kosmicznej o nazwie Cytadela. Przez kolejne lata ludzkość powoli poprawia swoje stosunki z Radą. Na Cytadeli powstaje pierwsza w historii pozaziemska ambasada naszego gatunku.

To właśnie tutaj, mniej więcej trzydzieści lat po Wojnie Pierwszego Kontaktu, jak nazwany został konflikt z Turianami, rozpoczyna się przygoda komandora Sheparda (lub pani komandor Shepard) znana z trylogii gier Mass Effect. Nie będę zagłębiał się tu w fabułę gry, bo jest to niezwykle złożona i ciekawa historia, którą każdy powinien odkrywać tak, jak mu wygodnie. Jeśli jeszcze nie jesteście przekonani, poniżej postaram się Was przekonać, dlaczego Mass Effect zasługuje na to, by dać mu szansę.

Po pierwsze: klimat

Jeśli dany świat posiada własny, zupełnie unikalny klimat, to można być pewnym, że znajdzie też wielu oddanych fanów. Nie inaczej jest w przypadku Mass Effecta. Piękne w tym uniwersum jest przede wszystkim to, że teoretycznie mogłoby zaistnieć w prawdziwym świecie. A wszystko to dzięki przystępnej kreacji , która ukazuje rok 2170 tak, jak faktycznie mógłby on wyglądać. Bez ogromnych zmian, przesadzonych technologii itp. Życie na Ziemi co prawda jest nieco inne, jednak ostatecznie nie na tyle, byśmy mogli czuć się tam obco. Pomimo znaczącego postępu technologicznego, na Ziemi wciąż można spotkać osiedla żyjące w warunkach przypominających nasze obecne czasy, a niewielka ilość ludzkich kolonii jest jedynie ułamkiem ogromnej, niezbadanej przestrzeni. Świetnie w klimat uniwersum wpasowują się odwiedzane przez nas planety. Są mroczne i obce (szczególnie w pierwszej części gry), a ich eksploracja bywa niebezpieczna. To jeden z niewielu tytułów, który pozwala poczuć się jak prawdziwy astronauta stawiający swe kroki na nieznanych kawałkach skał w nadziei odkrycia jakiejś wielkiej kosmicznej tajemnicy. Bardzo dobrze sprawdza się też koncepcja science-fiction. Większość elementów budujących świat ma jakieś większe lub mniejsze podłoże naukowe, nawet jeśli niektóre wymagały od twórców nieco fantazji. Nawet kosmiczna magia, czyli biotyka, wykreowana została w bardzo wiarygodny sposób, przez co nigdy nie mamy tu skojarzeń ze standardem fantastycznym. Czym w skrócie jest omawiany klimat uniwersum? To kosmiczna zagadka, pełna niebezpieczeństw, które dane nam będzie pokonać z tą samą ciekawością, z jaką patrzymy spoglądając w gwiazdy. Bo przecież to wszystko mogłoby wydarzyć się naprawdę.
Normandia podczas "skoku" przez przekaźnik.

Po drugie: postacie

Seria Mass Effect, podobnie jak inne gry BioWare, słynie ze świetnie napisanych postaci, z którymi my jako komandor Shepard możemy wchodzić w interakcje. Podczas gry przyjdzie nam zawiązać wiele przyjaźni, romansów itp, a wszystko po to, by ostatecznie zakończyć trylogię i autentycznie tęsknić za wszystkimi bohaterami opowieści. To jedna z niewielu serii, w której  przywiązałem się do postaci i bardzo żałowałem, że w końcu musiałem się z nimi pożegnać. Mass Effect jest jednak jedyną grą BioWare, która była w stanie wycisnąć z moich oczu łzy i to nie tylko przy pierwszym podejściu. Wszystko za sprawą bardzo spójnej historii i możliwości przenoszenia własnych zapisanych stanów świata na kolejne gry serii. Dzięki temu, dla każdego historia Sheparda była nieco inna, bardziej osobista.

Po trzecie: historia

Liara T'soni - Asari i pierwsza
L.I mojego Sheparda
Historia opowiadana w trylogii Mass Effect to od początku do końca świetna kosmiczna intryga, pełna zdrad, miłości i ostatecznie epickości, która wręcz wylewa się z ekranu. Z racji wspomnianej wyżej możliwości przeniesienia własnych zapisów gry do kolejnych tytułów, za każdym razem jest to opowieść nieco inna, mimo iż trzon zawsze pozostaje taki sam. Najmocniejsza fabularnie jest dla mnie część pierwsza, w której wpadamy w sam środek starożytnej mrocznej tajemnicy. Historia w trylogii jest smutna. ale mądrze prowadzona, a kiepskie zakończenie ostatecznie nie jest w stanie zrujnować odbioru całości, a przynajmniej ja tak nie miałem. Czwarta część serii, o której wiemy na razie bardzo niewiele, może jednak sporo namieszać, tym bardziej, że potwierdzone zostało, iż będzie ona sequelem trylogii.

Po czwarte: rasy i złożoność świata

W serii Mass Effect każda, nawet najmniej istotna rasa obcych posiada swoją bogatą historię i
kulturę. Los niektórych z nich może być nawet przestrogą dla ludzkości. Mamy tu wojowniczych Krogan, którzy wyniszczyli się po tym, jak ich rasa stworzyła pierwszą bombę atomową, Quarian przemierzających galaktykę na pokładach statków, po tym jak stworzona przez nich SI wygnała całą populację z ojczystej planety, czy Drelle, z których większość walczy o resztki wody pitnej na ojczystej przeludnionej planecie. Są też oczywiście rasy, którym się udało. Mamy militarną kulturę Turian, zdolne do dyplomacji Asari, sprytnych Salarian, uduchowionych Hanarów, statecznych Elkorów, cwanych Volusów oraz oziębłych Batarian. Podczas rozgrywki przyjdzie nam oczywiście poznać inne rasy, jednak nie chcę psuć zabawy wszystkim, którzy z trylogią jeszcze nie mieli do czynienia. Cała galaktyczna polityka, wraz z utworzoną przez Asari i Salarian Radą Cytadeli, naprawdę trzyma się kupy, a bogata historia galaktycznej społeczności mierzona jest na długo przed pierwszym kontaktem z ludzkością.

Na koniec

Mass Effect to niepowtarzalne uniwersum z niesamowitym klimatem, postaciami i historią na czele. Pomimo tego, że gry same w sobie mają kilka żywotnych problemów, wykreowany przez scenarzystów z BioWare świat zasługuje na rozwijanie w filmach, książkach, komiksach, grach i filmach. Sporo mówi się o pełnoprawnej produkcji filmowej, jednak ostatecznie niewiele o niej wiadomo. Wiemy natomiast, że w przeciągu kilku lat możemy spodziewać się czwartej gry komputerowej w uniwersum. Nie wiemy póki co, jak ostatecznie będzie ono rozwijane (sporo mówi się o nowej galaktyce), jednak na dzień dzisiejszy jest to moje ulubione kosmiczne uniwersum i mogę spokojnie polecić je nie tylko fanom science-fiction, ale też wszystkim osobom, które od czasu do czasu patrzą w niebo w poszukiwaniu odpowiedzi.

Kilka ciekawostek:

- postać komandora Sheparda swe nazwisko zawdzięcza Alanowi Shepardowi, pierwszemu człowiekowi, który zagrał w golfa na powierzchni Księżyca

- pierwotnie Mass Effect miał być częścią uniwersum Star Wars, twórcy z czasem jednak odrzucili ten pomysł decydując się na autorski projekt

- pierwotnie pierwszy Mass Effect miał posiadać tryb multiplayer, ostatecznie okazał się on zbyt trudny do zaimplementowania

- odtwórca roli Jokera w angielskiej wersji językowej gry - Seth Green - sporo improwizował podczas nagrywania, a jego improwizacja ostatecznie znalazła się w grze

- Casey Hudson przyznał kiedyś, że podczas tworzenia kolejnych części gry bardzo często zaglądał na DeviantArta w poszukiwaniu tworzonych przez fanów inspiracji

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz